Zerknęłam na niego kątem oka.
- Chcę teraz zrozumieć.
- Lucy... To nie takie proste jak ci się wydaje.
- Powiedz mi co się dzieje. O co ci chodzi?
- Kiedyś się dowiesz.
Zaczęło mnie odrobinę irytować zachowanie Jacob'a. Czułam, że ukrywa przede mną coś, co powinnam wiedzieć. Wzięłam głęboki oddech.
- Kiedyś?! Ja chcę już, teraz, w tej chwili - podniosłam głos i stanęłam przed nim.
- Lucy...
- No co?! Co Lucy?!
- Uspokój się.
- To mi powiedz!
- Nie.
Jacob ciągle zachowywał kamienną twarz i mówił niesamowicie spokojnym głosem. Moje krzyki i protesty go nie ruszały. Nie wiedziałam co mogę zrobić żeby mi powiedział.
Miałam zamiar wykrzyczeć kolejne słowa, ale chłopak mi nie pozwolił.
- Lucy. Nie krzycz, proszę. Jeszcze ktoś się dowie, że tutaj jestem. Proszę ucisz się.
Popatrzył mi w oczy. Kiwnęłam twierdząco głową.
- Ale powiedz mi - szepnęłam.
- Nie uwierzysz mi.
- Tego nie wiesz.
- Domyślam się.
- Proszę.
Westchnął.
- No dobrze, usiądź.
Uśmiechnęłam się tryumfalnie i zrobiłam to co mówił. Popatrzył mi głęboko w oczy.
- Zamieniam się w słuch.
Usiadł obok mnie.
- Znam cię od dziecka. Pamiętam jak się urodziłaś. Byłaś bardzo kochana, taka rozkoszna. Rodzice bali się, że cię skrzywdzę, że ci coś zrobię. Nigdy nie mogłem cię dotknąć, a zawsze o tym marzyłem. Byłaś taka krucha, delikatna, inna. Wywoływałaś u mnie zdziwienie. Nigdy nie widziałem nikogo takiego jak ty. To dla nas wszystkich był szok - westchnął. - Miałem wtedy 6 lat. Nie pamiętam wiele, zostały tylko niektóre wrażenia i uczucia. Jak to wszystko wyglądało, powiedzieli mi rodzice.
Nie mogliśmy w domu trzymać człowieka. Postanowiliśmy, że oddamy cię innej rodzinie. Odwiedziliśmy ich wiele i praktycznie żadna nie chciała cię przyjąć. W końcu trafiliśmy na Shelley'ów. Stwierdziliśmy, że będą odpowiedni ze względu na nazwisko. Okazało się, że nie mogli mieć dzieci, a bardzo chcieli. Kiedy dowiedzieli się, że mamy cię do oddania, od razu się zgodzili i zabrali cię. Od tamtej pory już cię nie widzieliśmy. Jednak po 17-stu latach natrafiłem na twój trop. Wiedziałem, że to ty, bo zapamiętałem twój zapach. Powiedziałem o tym rodzicom, ale oni kazali mi cię zostawić w spokoju. Zignorowałem to. Zebrałem przyjaciół, Juliet i Chris'a. Nie znali twojej historii, ale zgodzili się ze mną pójść, tylko po to żeby pozwiedzać. W końcu cię znalazłem. Po tylu tygodniach. Chciałaś wiedzieć, więc ci powiedziałem, wszystko co powinnaś wiedzieć.
Nastało milczenie.
Nie mieściło mi się to w głowie. To nie byli moi rodzice. Jacob to mój brat. Oszukali mnie.
Po moim policzku zaczęły spływać łzy. Zacisnęłam powieki. W mojej głowie aż roiło się od pytań. Zerknęłam na Jacob'a. Był zmieszany, nie wiedział co zrobić. Tylko to byłam w stanie wyczytać z jego twarzy. Przysunęłam się do niego i wtuliłam się w jego ciało. Poczułam bijący od niego chłód.
Chłopak od razu mnie od siebie odsunął, odskoczył ode mnie.
- Coś się stało? - spytałam go przez łzy.
- Nigdy tak nie rób - powiedział przestraszony, zaciskając dłonie w pięść.
- Przepraszam.
- Powinienem już iść.
Przeraziło mnie to co zobaczyłam, kiedy zerknęłam na niego jeszcze raz. Jacob patrzył na mnie łapczywym wzrokiem, jego oczy zmieniały kolor. Zaczynały robić się coraz jaśniejsze. Jego szczęka była mocno zaciśnięta.
- Jacob? - wyszeptałam przestraszona.
- Do zobaczenia.
Zniknął.
Nie wiedziałam kiedy i jak to zrobił. Nawet ślad po nim nie został.
Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam gorzko płakać. Moje życie to jedno wielkie kłamstwo. Nigdy nie było w nim ani grosza prawdy. Wszystko zaczęło tracić sens. Nagle przypomniałam sobie o osobie, która zawsze przy mnie była, o mojej przyjaciółce, o Rose. Chwyciłam szybko telefon i zadzwoniłam do niej. Po chwili dziewczyna przyszła do mnie. Krztusząc się łzami, opowiedziałam jej o wszystkim, co się dowiedziałam. Wszystko to strasznie przeżywałam. Nie na co dzień dostaje się informacje o tym, że pochodzi się z całkiem innej rodziny.
Rose pocieszyła mnie odrobinę, mówiąc, że może on to wszystko wymyślił, i że to nie prawda. Na koniec mocno mnie przytuliła.
- Boję się - wyszeptałam.
- Wszystko będzie dobrze. Porozmawiaj z nimi o tym - położyła mi dłoń na ramieniu. - Zobaczysz, wszystko się ułoży.
Kiwnęłam twierdząco głową i ponownie się do niej przytuliłam.
- Zostaniesz ze mną?
- Ile tylko będziesz chciała.
Siedziałyśmy przez dłuższy czas w milczeniu.
Rose była zdecydowanie moją najlepszą przyjaciółką, nikt nie mógł jej zastąpić. Można spokojnie powiedzieć, że jest na prawdę szczerą, wrażliwą, troskliwą, pełną poczucia humoru i pozytywnie nastawioną do świata osobą. Nie nam nikogo takiego jak ona. Tylko mi pozazdrościć kogoś takiego jak ona. Nie pozwala mi się przejmować, otwarcie mi o wszystkim mówi, pomaga, pociesza, kiedy trzeba przychodzi. Nie można znaleźć na prawdę nikogo lepszego. W końcu... to moja Rose.
Uśmiechnęłam się do niej delikatnie.
- Dziękuję za to, że jesteś - wyszeptałam.
- Byłam, jestem i zawsze będę - uśmiechnęła się do mnie i mocniej mnie przytuliła.
Po chwili zmieniła temat na bardziej wesoły, bylebym tylko nie zadręczała się wydarzeniami sprzed ostatnich kilku godzin.
W takim towarzystwie czekałam na przyjazd rodziców. Gdy tylko przyjechali, wiedziałam, że nie czeka mnie miła rozmowa. Teraz miało się wszystko wyjaśnić. Mój strach był nie do opisania. Rose oczywiście powtarzała, że będzie dobrze, ale gdzieś w głębi czułam, że Jacob by mnie nie okłamał, ufałam mu. Mimo wszystko nie chciałam żeby to co powiedział okazało się prawdą. Jednak jego opowiadanie o tym było pełne emocji. Wydawało mi się, że przeżywał to wszystko od nowa. Podziwiałam go za taką szczerość. Równie dobrze mógł mnie zignorować i odejść, ale nie zrobił tego. Wysłuchał mojej prośby, powiedział mi. Jednakże wiem, że nie dowiedziałam się wszystkiego, i że jest jeszcze jakaś rzecz, którą przede mną ukrywa. Musiałam się za wszelką cenę dowiedzieć, co to takiego, ale teraz miałam co innego do zrobienia. Moim zadaniem było porozmawiać z rodzicami i wyciągnąć od nich prawdę. Czekała mnie długa rozmowa.
_______________________________
Przepraszam z góry, że rozdział nie został dodany w sobotę. Kompletnie o nim zapomniałam. Przepraszam Was bardzo. Jednak nareszcie go napisałam. Coś zaczęło się dziać i mam nadzieję, że akcja się spodoba. Czekam na Wasze opinie, które zamieszczacie w postaci komentarzy na dole.
DZIĘKUJĘ ZA PRZECZYTANIE
- Znam cię od dziecka. Pamiętam jak się urodziłaś. Byłaś bardzo kochana, taka rozkoszna. Rodzice bali się, że cię skrzywdzę, że ci coś zrobię. Nigdy nie mogłem cię dotknąć, a zawsze o tym marzyłem. Byłaś taka krucha, delikatna, inna. Wywoływałaś u mnie zdziwienie. Nigdy nie widziałem nikogo takiego jak ty. To dla nas wszystkich był szok - westchnął. - Miałem wtedy 6 lat. Nie pamiętam wiele, zostały tylko niektóre wrażenia i uczucia. Jak to wszystko wyglądało, powiedzieli mi rodzice.
Nie mogliśmy w domu trzymać człowieka. Postanowiliśmy, że oddamy cię innej rodzinie. Odwiedziliśmy ich wiele i praktycznie żadna nie chciała cię przyjąć. W końcu trafiliśmy na Shelley'ów. Stwierdziliśmy, że będą odpowiedni ze względu na nazwisko. Okazało się, że nie mogli mieć dzieci, a bardzo chcieli. Kiedy dowiedzieli się, że mamy cię do oddania, od razu się zgodzili i zabrali cię. Od tamtej pory już cię nie widzieliśmy. Jednak po 17-stu latach natrafiłem na twój trop. Wiedziałem, że to ty, bo zapamiętałem twój zapach. Powiedziałem o tym rodzicom, ale oni kazali mi cię zostawić w spokoju. Zignorowałem to. Zebrałem przyjaciół, Juliet i Chris'a. Nie znali twojej historii, ale zgodzili się ze mną pójść, tylko po to żeby pozwiedzać. W końcu cię znalazłem. Po tylu tygodniach. Chciałaś wiedzieć, więc ci powiedziałem, wszystko co powinnaś wiedzieć.
Nastało milczenie.
Nie mieściło mi się to w głowie. To nie byli moi rodzice. Jacob to mój brat. Oszukali mnie.
Po moim policzku zaczęły spływać łzy. Zacisnęłam powieki. W mojej głowie aż roiło się od pytań. Zerknęłam na Jacob'a. Był zmieszany, nie wiedział co zrobić. Tylko to byłam w stanie wyczytać z jego twarzy. Przysunęłam się do niego i wtuliłam się w jego ciało. Poczułam bijący od niego chłód.
Chłopak od razu mnie od siebie odsunął, odskoczył ode mnie.
- Coś się stało? - spytałam go przez łzy.
- Nigdy tak nie rób - powiedział przestraszony, zaciskając dłonie w pięść.
- Przepraszam.
- Powinienem już iść.
Przeraziło mnie to co zobaczyłam, kiedy zerknęłam na niego jeszcze raz. Jacob patrzył na mnie łapczywym wzrokiem, jego oczy zmieniały kolor. Zaczynały robić się coraz jaśniejsze. Jego szczęka była mocno zaciśnięta.
- Jacob? - wyszeptałam przestraszona.
- Do zobaczenia.
Zniknął.
Nie wiedziałam kiedy i jak to zrobił. Nawet ślad po nim nie został.
Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam gorzko płakać. Moje życie to jedno wielkie kłamstwo. Nigdy nie było w nim ani grosza prawdy. Wszystko zaczęło tracić sens. Nagle przypomniałam sobie o osobie, która zawsze przy mnie była, o mojej przyjaciółce, o Rose. Chwyciłam szybko telefon i zadzwoniłam do niej. Po chwili dziewczyna przyszła do mnie. Krztusząc się łzami, opowiedziałam jej o wszystkim, co się dowiedziałam. Wszystko to strasznie przeżywałam. Nie na co dzień dostaje się informacje o tym, że pochodzi się z całkiem innej rodziny.
Rose pocieszyła mnie odrobinę, mówiąc, że może on to wszystko wymyślił, i że to nie prawda. Na koniec mocno mnie przytuliła.
- Boję się - wyszeptałam.
- Wszystko będzie dobrze. Porozmawiaj z nimi o tym - położyła mi dłoń na ramieniu. - Zobaczysz, wszystko się ułoży.
Kiwnęłam twierdząco głową i ponownie się do niej przytuliłam.
- Zostaniesz ze mną?
- Ile tylko będziesz chciała.
Siedziałyśmy przez dłuższy czas w milczeniu.
Rose była zdecydowanie moją najlepszą przyjaciółką, nikt nie mógł jej zastąpić. Można spokojnie powiedzieć, że jest na prawdę szczerą, wrażliwą, troskliwą, pełną poczucia humoru i pozytywnie nastawioną do świata osobą. Nie nam nikogo takiego jak ona. Tylko mi pozazdrościć kogoś takiego jak ona. Nie pozwala mi się przejmować, otwarcie mi o wszystkim mówi, pomaga, pociesza, kiedy trzeba przychodzi. Nie można znaleźć na prawdę nikogo lepszego. W końcu... to moja Rose.
Uśmiechnęłam się do niej delikatnie.
- Dziękuję za to, że jesteś - wyszeptałam.
- Byłam, jestem i zawsze będę - uśmiechnęła się do mnie i mocniej mnie przytuliła.
Po chwili zmieniła temat na bardziej wesoły, bylebym tylko nie zadręczała się wydarzeniami sprzed ostatnich kilku godzin.
W takim towarzystwie czekałam na przyjazd rodziców. Gdy tylko przyjechali, wiedziałam, że nie czeka mnie miła rozmowa. Teraz miało się wszystko wyjaśnić. Mój strach był nie do opisania. Rose oczywiście powtarzała, że będzie dobrze, ale gdzieś w głębi czułam, że Jacob by mnie nie okłamał, ufałam mu. Mimo wszystko nie chciałam żeby to co powiedział okazało się prawdą. Jednak jego opowiadanie o tym było pełne emocji. Wydawało mi się, że przeżywał to wszystko od nowa. Podziwiałam go za taką szczerość. Równie dobrze mógł mnie zignorować i odejść, ale nie zrobił tego. Wysłuchał mojej prośby, powiedział mi. Jednakże wiem, że nie dowiedziałam się wszystkiego, i że jest jeszcze jakaś rzecz, którą przede mną ukrywa. Musiałam się za wszelką cenę dowiedzieć, co to takiego, ale teraz miałam co innego do zrobienia. Moim zadaniem było porozmawiać z rodzicami i wyciągnąć od nich prawdę. Czekała mnie długa rozmowa.
_______________________________
Przepraszam z góry, że rozdział nie został dodany w sobotę. Kompletnie o nim zapomniałam. Przepraszam Was bardzo. Jednak nareszcie go napisałam. Coś zaczęło się dziać i mam nadzieję, że akcja się spodoba. Czekam na Wasze opinie, które zamieszczacie w postaci komentarzy na dole.
DZIĘKUJĘ ZA PRZECZYTANIE
Kocham to opowiadanie, Ty dobrze o tym wiesz ale KOCHAM KOCHAM KOCHAM <3 życzę weny na kolejne super rozdziały ;3
OdpowiedzUsuńByło super <3 czekam na next ;)
OdpowiedzUsuń