19 stycznia 2014

Rozdział 3

Wziął głęboki oddech i popatrzył mi głęboko w oczy. Wyglądał tak jakby coś w nich zobaczył. Zamarł na chwilę w bezruchu. 
- Lucy, wróciliśmy! - usłyszałam głos mojej mamy. 
Jacob wstał jak oparzony. 
- Nie mogą się dowiedzieć, że tu byłem. 
Popatrzył na mnie. Zrozumiałam, że miałam nie mówić nikomu o jego przyjściu. 
- Muszę iść - wymamrotał jakby do siebie. 
- Jak masz zamiar to zrobić? Zauważą cię. 
- Przez okno.
- Zrobisz sobie krzywdę - odpowiedziałam mu szybko.
- Nic mi nie będzie. Do zobaczenia.
Puścił mi oczko i wyskoczył. Pobiegłam sprawdzić czy nic mu się nie stało. Zobaczyłam go idącego spokojnie chodnikiem.
Weszłam do łóżka, pod kołdrę i wzięłam książkę. Udawałam, że treść mnie wciągnęła.
Po chwili do pokoju weszli moi rodzice i wypytywali mnie o miniony dzień. Kiedy wyszli odłożyłam powieść i podeszłam do okna wyglądając Jacob'a. Miałam cichą nadzieję, że wróci i wszystko mi opowie.
Czekałam na niego do północy, potem zwątpiłam i położyłam się spać.
Rano, jak tylko się obudziłam, poszłam załatwić wszystkie rzeczy, takie jak jedzenie, włosy, makijaż itp. Po skończeniu tych czynności, wyszłam do szkoły.
Zaraz przed wejściem spotkałam Rose. W jej towarzystwie poszłam do mojej szafki.
- Widziałaś tego nowego? - powiedziała zamyślona.
- Tak.
- Jest cudowny - westchnęła z zachwytu.
- Nie przyglądałam mu się.
Odpowiadałam jej przeszukując moją szafkę.
- To popatrz. Właśnie idzie - mruknęła.
Odwróciłam się i przyglądałam mu się.
Szedł, badając twarze uczniów. Miał dłuższe, blond włosy i zielone oczy. Jego skóra była blada. Musiałam przyznać Rose rację, był przystojny.
Nagle jego wzrok padł na mnie. Szedł przyglądając mi się bacznie. Na moment wstrzymałam oddech, nie ruszałam się. Uśmiechnął się cwaniacko i odszedł.
Przerażenie przepełniło moje ciało. Jego wzrok był lodowaty. Wydawało mi się, że mnie nienawidzi, gardzi mną. Nie znaliśmy się, ale takie odniosłam wrażenie. Kiedy nasze oczy się spotkały, moje serce zdawało się zatrzymać. Nigdy nie czułam czegoś podobnego.
Nagle zadzwonił dzwonek na lekcje. Zamknęłam szafkę i udałam się do klasy.
Usiadłam w ławce i rozglądnęłam się dookoła. Mój wzrok zatrzymał się na tym chłopaku. Wziął głęboki oddech, przyglądnął mi się i wstał. Podszedł do mojego sąsiada z ławki.
- Zamień się miejscem - powiedział do niego stanowczo.
Mój kolega kiwnął twierdząco głową i odszedł.
Chłopak usiadł obok mnie. Odwróciłam od niego wzrok, jednak czułem, że cały czas mnie obserwuje.
- Mark Butler.
Szepnął mi do ucha.
Miał bardzo przyjemny, lekko zachrypnięty głos.
- Lucy Shelley.
- Shelley?! - podniósł głos. Był bardzo zaskoczony. Popatrzyłam na niego.
- Cisza - skarcił go nauczyciel.
Chłopak zerknął na niego lodowatym wzrokiem. Po chwili wstał i wyszedł.
Próbowałam sobie wyjaśnić jego zachowanie, ale nie byłam w stanie. Przez kilka lekcji dręczyło mnie to co się wydarzyło.
Nareszcie nadeszła pora na lunch. Usiadałam ze znajomymi. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.
Nagle podszedł do nas Mark.
- Możemy porozmawiać? - zwrócił się do mnie.
Rose wytrzeszczyła oczy.
Zawahałam się na chwilę.
- Dobrze.
Wybełkotałam, wstałam i poszłam z nim.
- Przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie. Po prostu to bardzo rzadkie nazwisko, a kiedyś znałem takiego jednego. Myślałam, że może jesteś spokrewniona, ale on był całkiem inny.
Kiwnęłam twierdząco głową, a on uśmiechnął się przepraszająco.
Przechadzaliśmy się korytarzami, rozmawiając. Nagle zadzwonił dzwonek.
- Muszę iść.
Wybełkotałam i odwróciłam się.
- Zostań ze mną.
Złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Patrzyliśmy sobie w oczy. Znowu nie byłam w stanie się poruszyć i z trudnością oddychałam. Nagle jego wzrok przestał być lodowaty. Sprawiał, że traciłam zmysły.
Stałam nieruchomo wpatrując się w niego. Całkiem zapomniałam o lekcji.
Nagle Mark wpił się w moje usta. Zaczął mnie namiętnie całować. Podobało mi się to. Z każdą chwilą był coraz bardziej zachłanny.
Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Opuściłam lekcje, a byłam wzorową uczennicą. Oddałam się chłopakowi, którego nie znałam.
- Panno Shelley - usłyszałam za sobą nauczycielkę od geografii.
Próbowałam się oderwać od chłopaka, ale on mi na to nie pozwalał. Jedną ręką złapał mnie w tali i przyparł do swojego ciała, a drugą trzymał moją głowę.
Nauczycielka odchrząknęła.
Przestałam odwzajemniać pocałunki i próbowałam mu się wyrwać, jednak on był na tyle silny, że nie dawał mi możliwości na jakikolwiek ruch.
- Do zobaczenia u dyrektora, dzieci.
Słyszałam jej kroki. Odeszła.
Chłopak nadal nie przestawał. Trzymał mnie i nie pozwalał odejść. Ja wciąż próbowałam się od niego oderwać. W końcu się poddałam. Chwilę po tym Mark mnie puścił i odsunął się ode mnie. Popatrzyłam na niego piorunującym wzrokiem, a on uśmiechał się tryumfalnie.
- Przyjdę do ciebie wieczorem. Czekaj na mnie.
Szepnął mi do ucha i odszedł.
Kręciło mi się w głowie i ciężko oddychałam. Oparłam się o ścianę i zamknęłam oczy. Próbowałam dojść do siebie. Zajęło mi to dość dużo czasu.

Mark Butler 
__________________________________________________
Mam nadzieję, że rozdział się podoba i czekam na komentarze :)

DZIĘKUJĘ ZA PRZECZYTANIE 

4 komentarze:

  1. Naprawde super. Kocham opowiadania i zapraszam do mnie też blog z opowiadaniami
    www.lydiacraven.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. super ;) chcę więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. super! matko, dlaczego on musial isc?! haha czekam na nastepny X

    OdpowiedzUsuń